poniedziałek, 17 września 2012

Notacja muzyczna i muzyka społeczeństwa abstrakcyjnego

 http://www.schoyencollection.com/music_files/ms5284_1op1.jpg

W ramach mojego domniemanego antytechnologizmu będzie dziś średniowiecznie. Co prawda w wiekach średnich przepisywano całe książki, a ja przepisałem tylko półtorej strony, ale jednak przepisywanie jest przepisywaniem, więc sprawa jasna. Thomas Hylland Eriksen - może dla niektórych znany jako ten socjolog od Berivika i całkiem słusznie, bo był w jego procesie świadkiem obrony - ponad dziesięć lat temu napisał ciekawy esej pt. Tyrania chwili. Szybki i powolny upływ czasu w erze informacji. Książeczka co prawda nie dotyczy samej muzyki, a przemian w kulturowej koncepcji czasu w ostatnich latach, w dobie rozwoju technologii informacyjnych. Jednak autor przedstawia kontekst historyczny obecnych przemian i eksplanację zaczyna od czasów, gdy jakiś anonimowy sumeryjski geniusz wpadł na pomysł, że niematerialny symbol może oznaczać materialny obiekt, tzn. od wynalazku pisma. Ważny antropologiczny problem badawczy, którym jest przejście od kultury oralnych do piśmiennych był poruszany wielokrotnie, przez Jacka Goodego, ks. Waltera Onga i innych. Pisano w tym kontekście również w Polsce i to o muzyce. Eriksen jednak w ciekawy sposób streszcza i interpretuje tę problematykę. Nie wikłając się więc w wielowarstwowość ujęcia autorstwa dr hab. Pawła Gancarczyka polecam lekturę poniższego fragmentu.
Większość społeczeństw (wszystkie?), jakie znamy, posiada jakiś rodzaj muzyki, ale zapis nutowy wynaleziono tylko na dwóch obszarach, a mianowicie Europy (IX wiek) i w Chinach/Japonii (X wiek). Jednakowoż tylko w Europie wyraźnym celem notacji było od samego początku stworzenie całkowicie symbolicznego języka komunikacji treści muzycznych - system chińsko-japoński opierał się na piktogramach właściwych pismu. Początkowo podstawowe znaki pokazywały tylko wznoszenie się i opadanie tonów. Z czasem stały się bardziej dokładne, a w XI wieku Guidon z Arezzo wprowadził zapis na liniach, który umożliwił zaznaczanie określonych interwałów. W tym też okresie dokonano standaryzacji zapisu i zaczęło się używać symbolicznych oznaczeń długości trwania dźwięku. Z początkiem XVI wieku system jaki znamy dzisiaj, był już zasadniczo dopracowany.

Kilka aspektów notacji muzycznej ma znaczenie w obecnym kontekście. Przede wszystkim, nuty robią z muzyką to samo, co pismo robi z językiem; uwalniają muzykę od wykonawcy i umożliwiają jej przechowywanie niezależnie od ludzi, a poszczególnym muzykom pozwalają nauczyć się utworu bez osobistego kontaktu z innym muzykiem. Przekaz obejmuje tylko te aspekty muzyki, które podlegają zapisowi. Tak jak w mowie pozostają niewyczerpane zasoby omijane przez zapis, podobnie jest też w wypadku muzyki (nastrojów, i przez długi czas także natężenie i tempo, to trzy takie aspekty). Po drugie, nuty unieruchamiają muzykę, tak jak historia unieruchamia mity, a zegar sztywno ustala zmienny upływ czasu. W wielu krajach Europy muzyka ludowa, która stopniowo rozwijała się przez stulecia, została nagle spisana i zabezpieczona w zastygłej formie w okresie narodowego romantyzmu; w wyniku tego wykonuje się ją dzisiaj nuta za nutą dokładnie tak, jak brzmiała ona w połowie XIX wieku. Po trzecie, notacja umożliwiła taki rodzaj złożoności, jaki inaczej nie mógłby powstać. Co znamienne, notacja pojawiła się w tym samym okresie co polifonia, innowacja znana tylko w muzyce europejskiej. Ani matematyczna regularność fug Bacha, ani wielka liczba głosów w symfoniach Beethovena nie byłyby możliwe bez dokładnego systemu zapisu. Standardowy dźwięk A440 (czyste A to fala o częstotliwości 440 Hz) zdefiniowano ostatecznie w 1939 roku, po tym jak przez wieki ulegał zmianom. Dźwięk ten jest w muzyce odpowiednikiem parytetu złota, czasu uniwersalnego w Greenwich i wzorca metra w Paryżu (s. 65-66).
A czym jest wobec tego jest społeczeństwo abstrakcyjne? Wydaje się, że w charakterystyce takiego społeczeństwa Eriksenowi głównie chodzi o to, że rola kontaktów twarzą w twarz w społeczeństwach nowoczesnych, czyli tych posługujących się drukiem, spisanym systemem prawnym i religią Księgi straciła na znaczeniu. Po raz pierwszy występują w nich bowiem abstrakcyjne, ponadsytuacyjne normy społeczne. Normy dzięki, którym możliwe było zaistnienie nowych typów grup społecznych takich, jak na przykład narody. W społeczeństwach ponowoczesnych - a wiele sugeruje, że w takim żyjemy - sprawa eriksenowskiej koncepcji abstrakcji norm może mieć się całkiem odmiennie, ale to temat na inną okazję.
Share:

czwartek, 13 września 2012

Brednie śmiesznego wodoleja o dubstepie


 http://x.garnek.pl/ga8753/4f7440dce3bc83a7329765a3/znowu_uprawiam_wodolejstwo.jpg

Pewnego razu opublikowałem wpis o dubstepie, który został ,,przedrukowany'' przez Meakultura.pl, dzięki czemu mogło go przeczytać więcej osób niż zwykle. Na początku może i nie udało mi się otrzymać konstruktywnej krytyki i dzięki komuś z portalu Lineout na facebookowy profil Czytam polską prasę muzyczną dla beki. Wcześniej wpis komentowano również na fanpage'u wspomnianego Lineout'u, bo napisałem 'wierutne bzdury' w 'temacie tak bliskim' redakcji, że 'po prostu musiała zareagować' i napiętnować 'przekłamania na temat muzyki i fałszowanie jej obrazu', a w moim wpisie to 'wszystko skupiło się jak w soczewce'. Dostałem też mejla od p. Bartosza Filipowicza, dzięki oburzeniu którego udało mi dowiedzieć kilku rzeczy o mienionym dubstepie. Na stronach Lineout'u pojawiła się również otwarta odpowiedź p. Jędrzeja Jędrośki na mojego mejla, w którym prosiłem o dostarczenie wiedzy o muzyce elektronicznej. Zawiera ona wiele założeń na temat mojej domniemanej pogardy, światopoglądu i podejścia do technologii w muzyce. Ciekawych rzeczy można się czasami o sobie dowiedzieć, ale po kolei.

1. Piętnowany oczywiście się nie czuje, ale co jasne do błędów potrafię się przyznać a podnosić poziom swoich wpisów też mam ochotę. Zwłaszcza tych niższej jakości, jak np. owy wpis o dubstepie. Przyznaję rację poznańskiej szkole metodologicznej w zakresie stosowania normy neutralności aksjologicznej, czyli traktowaniu zdań z uwagi na ich komunikat opisowy a nie oceniający, więc korzystając z tego, co wyczytałem między uhahanymi, oburzonymi i urażonymi wierszami wyjaśniam, co miałem na myśli. 

2. Teksty blogowe jak słusznie zauważają Stafanowie Levitt i Dubner w materiałach dodatkowych swej Feakonomii, s. 340 roją się od niedokończonych myśli, są impulsywne, pisane bardziej kolokwialnie, niekiedy po prostu przypadkowe. Dziwi mnie, że zasłużyłem sobie na miano dziennikarza a mój blog potraktowano jako prasę muzyczną. Blog to publiczny notatnik, a może nawet brudnopis. Coś w stylu ,,mój wkład w zaśmiecanie Internetu'' (cyt. Wojciech Walczak). W prowadzeniu blogów, jak mi się wydaje nie chodzi o to, żeby mieć racje we wpisach, ale żeby dyskutować pod nimi.

3. Nie miałem na celu przedstawienia jako takiego dubstepu w ogóle. Nie da się ukryć, że nie jestem znawcą muzyki elektronicznej (choć po wiedzę z poziomu Wikipedii i Electronic Music Guide sięgałem). Chciałem przedstawić wchodzenie gatunku niszowego do mainstreamu. Gdybym dłużej zastanowił się nad tytułowym pytaniem czy dubstep to nowy gatunek muzyczny (?), to napisałbym: czy dubstep to nowy gatunek muzycznego mainstreamu (?). Wiele świadczyło moim zdaniem o tym, że dubstep został przez główny nurt muzyki popularnej zaakceptowany i przyswojony. Świadczyły o tym wg mnie przykłady Korna czy Pezeta. Prostym zdawało się mi, że Sidney Polak nie był prekursorem dubstepu w Polsce. Ale jednak zdawał mi się polskim prekursorem wprowadzania jego elementów na listy przebojów (proszę o korektę, jeśli się tu mylę).

4. Pan Filipowicz pisał w mejlu, że ,,dubstep i techno nigdy nie powinny wystąpić w jednym zdaniu''. Zakładam, że miał na myśli, iż jego i nie tylko jego zdaniem gatunki te na tyle są niepodobne, że nie można ich porównywać. To jego/ich opinia. Według mnie porównywać można wszystko ze wszystkim, zwłaszcza, gdy się to uzasadni, co ja zrobiłem pisząc o tym, że porównuje te gatunki z perspektywy funkcjonalnej. Innymi słowy, tego jakie potrzeby ich odbiór zaspokaja. Trance techno, co wydaje się się oczywiste, służyło przede wszystkim rozrywce. Dubstep jak przez fb napisał z kolei p. Bartosz Dąbrowski, muzykolog i współpracownik Meakultura ,,na całym świecie dubstep traktuje się jako muzykę taneczną i nic więcej''. No właśnie ja wolałbym tego nie zakładać. Nie mam dostępu do żadnych danych, jak traktuje się dubstep na całym świecie i po co się go słucha, ale stawiałem i podtrzymuje hipotezę, że może nie tylko o rozrywkę w dubstepie chodzi. W tym kontekście przywołałem opinię osoby słuchającej dubstepu o tym, że jej zdaniem muzycznie gatunek ten przede wszystkim różni się od innych, wcześniejszych rodzajów muzyki elektronicznej tym, że często stosuje trytony. A jak wiemy tryton to interwał w średniowiecznej muzyce kościelnej nazywany diabelskim (łac. diabolus in musica), ten którego gęsto używa się w muzyce filmowej, gdy w horrorach paralelnie do akcji muzyka buduje nastrój grozy.
 
5. W kwestii mojej domniemanej pogardy dla wszelkiej muzyki elektronicznej to proszę być spokojnym zapewniam, że tak nie jest. Przykładowo, nie dłużej jak tydzień temu mówiłem na konferencji w Berlinie o tym, że w dobie wykorzystania cyfrowych technologii w muzyce wcale nie jest łatwiej muzykę komponować. Użyłem m.in. przykładu Kutimana, izrealskiego kompozytora młodego pokolenia, który ze zmashupowanych zamieszczonych na YouTube.com muzycznych filmów stworzył album thruYOU. Moja teza, że współcześnie tworzenie muzyki jest o tyle trudniejsze, że wymaga łączenia wiedzy muzycznej z wiedzą informatyczną  spotkała się z różnymi reakcjami. Jednak podtrzymuje swoje zdanie, że tworzenie spotykającej się z akceptacją fanów czy krytyków muzycznych muzyki elektronicznej nie polega na przypadkowym klikaniu w upraszczających wszystko programach a wymaga myślenia koncepcyjnego tak, jak tworzenie muzyki dobie technologii analogowych.

Pewnie nigdy nie poczuję dubstepowego ,,bluesa'', ale nie powinno stanowić to metodologicznego problemu, bo interesuje mnie to, jak traktują go ludzie a nie on sam. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę z klasycznego dylematu rozumienia i uczestniczenia/dystansowania się. Jeśli ktoś wkładający serce w muzykę elektroniczną, jak p. Jędrzej Jendrośka poczuł, że okazuję ,,ekstremalną pogardę dla muzyki elektronicznej'', to proszę mi to wybaczyć, bo nie to było moim celem.

Nadchodzącej jesieni – zgodnie z wcześniejszym planem – pewnie omówię kilka tekstów o muzyce i technologii. Ze swojej strony dziękuję wszystkim, którzy nadesłali mi interesujące informacje o dubstepie i muzyce elektronicznej. Wszystkim obecnym i przyszłym moim blogowym wpisom życzyłbym podobnie zaangażowanej i uważnej lektury internautów i oczywiście konstruktywnej krytyki.
Share: